Zachowek jest jednak zawsze mniejszy niż udział, jaki dostałoby dziecko spoza małżeństwa w ramach dziedziczenia ustawowego – jeśli dziecko jest pełnoletnie, to zwykle będzie to wartość o połowę mniejsza. No i trzeba też dodać, że zachowek to roszczenie pieniężne, a nie prawo do określonej części spadku.
Ostatnio zadano mi pytanie: Czy zawarcie nowego związku małżeńskiego przez małżonka rozwiedzionego ma wpływ na alimenty z poprzedniego związku małżeńskiego – na dzieci bądź byłego małżonka? Jest to bardzo często spotykany problem, który postanowiłam wyjaśnić na swoim blogu. I. Zawarcie nowego związku małżeńskiego = nowa rzeczywistość Co, do zasady z chwilą zawarcia związku małżeńskiego między małżonkami powstaje ustrój wspólności majątkowej. Wyjątek to oczywiście zawarcie przez nich umów zmieniających ten ustrój. Najczęściej jednak między małżonkami istnieje więź gospodarcza oparta o ustrój wspólności majątkowej. Ten wstęp jest ważny z uwagi na fakt, że jeżeli małżonek zobowiązany do uiszczania świadczenia alimentacyjnego na dziecko z poprzedniego małżeństwa ponownie weźmie ślub, to sytuacja ta w sposób ewidentny będzie oddziaływała na jego możliwości majątkowe. W takim wypadku należy mieć na uwadze sytuację życiową i materialną również jego nowej rodziny. Małżonek ten będzie zatem zobligowany utrzymać zarówno dzieci z poprzedniego jak i aktualnego małżeństwa, które co do zasady mają przecież prawo do równej stopy życiowej. Każde z potrzeb tych dzieci powinno być zaspokajane przez rodzica w sposób sprawiedliwy, bez uprzywilejowania. Podobnie sytuacja się przedstawia gdy były małżonek uiszcza alimenty na byłą żonę/byłego męża. Ponowne zawarcie związku małżeńskiego przez małżonka zobowiązanego wpływa na jego wydolność finansową. II. Czy zawarcie nowego związku małżeńskiego ma wpływ na alimenty? Stąd zarówno w przypadku alimentów na dzieci i byłe żony/byłych mężów nowa rodzina małżonka płacącego zazwyczaj będzie okolicznością powodującą zmniejszenie wysokości jego dotychczasowych zobowiązań. Oczywiście, nie wykluczam odwrotnej sytuacji gdy były małżonek poślubił osobę bardzo zamożną i w dodatku nie ma z nią dzieci. Wówczas jego sytuacja majątkowa uległaby polepszeniu, co może potencjalnie doprowadzić do podwyższenia świadczenia alimentacyjnego. W praktyce jednak jest ro rzadsza sytuacja. Podstawą prawną zmniejszenia obowiązku alimentacyjnego jest przepis art. 138 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, który brzmi: W razie zmiany stosunków można żądać zmiany orzeczenia lub umowy dotyczącej obowiązku alimentacyjnego. Przez zmianę stosunków rozumie się: istotne zwiększenie możliwości zarobkowych i majątkowych zobowiązanego do alimentacji, istotne zwiększenie się usprawiedliwionych potrzeb uprawnionego lub istotne zmniejszenie się możliwości zaspokajania potrzeb własnymi siłami. Jak wskazał Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 14 maja 2002 r. (sygn. akt: V CKN 1032/00): sam fakt urodzenia się kolejnego dziecka nie pociąga za sobą automatycznie ustania obowiązku alimentacyjnego w stosunku do pozostałych dzieci. Może on ewentualnie wpłynąć na rozmiar istniejącego obowiązku (wysokość rat alimentacyjnych). III. Co w sytuacji, gdy to małżonek uprawniony do alimentów wstępuje w nowy związek małżeński? Jeżeli jesteś małżonkiem zobowiązanym do płacenia, to mam dla Ciebie bardzo dobrą wiadomość. Otóż, w takiej sytuacji Twój obowiązek alimentacyjny wygasa z mocy prawa, czyli automatycznie (więcej na ten temat pisałam tutaj). Co oczywiście nie zwalnia Cię z alimentacji wobec dzieci z pierwszego małżeństwa. Tym niemniej obowiązek wobec ex-małżonka zostaje anulowany bezpowrotnie. Jeśli masz pytania, potrzebujesz pomocy prawnej, indywidualnej konsultacji napisz do mnie na adres: kancelaria@
Rozwiódł się z nią dla młodszej o 38 lat Antoniny, chociaż w wywiadach wielokrotnie żartował z kolegów po fachu, którzy zostawiali żony dla młodszych kobiet. Z pierwszego małżeństwa
Zobacz pełną wersję : Drugi mąż, dzieci z poprzednich małżeństw i co z tego wynika Dziś pod innym nickiem ale niestety muszę, choć niechętnie, to zbyt delikatne i nie tylko moje sprawy. Taka sytuacja, chyba dość częsta, ale ja akurat nie mam wokół siebie nikogo takiego z kim mogłabym "porównać" problemy. Moje obecne małżeństwo jest i dla mnie i dla męża, drugie. Mamy dorosłe dzieci z poprzednich małżeństw, wspólnych nie mamy (już mieliśmy "swoje lata" wiążąc się po raz drugi). Zresztą właśnie głównie dzieci, choć od początku w zasadzie dorosłe, są powodem problemów. Choć pewnie nie tylko. Może ktoś z Was jest w podobnej sytuacji. Jak radzicie sobie z tematem "spadku". Cokolwiek by to było. Nie mówię o jakichś milionach, nie w tym rzecz (wtedy pewnie nie miałabym tego problemu.. ;-) ). Ale - choćby dom, własna działalność, itp... Kiedy dzieci są wspólne wszystko jest jasne (choć i wtedy bywają problemy, mieliśmy tu takie wątki..) ale w tej sytuacji? Podpisaliśmy umowę przedmałżeńską, rozdzielność, właśnie po to, aby sobie a głównie dzieciom nie komplikować życia. Ale ... nie rozwiązało to wszystkich problemów. Nie chciałabym wchodzić (może uda się bez tego) w szczegóły - mam nadzieję, że rozmowa się nawiąże, że nas jest tu więcej takich, a ja w niej znajdę to co jest mi potrzebne. Bo zresztą to nie chodzi tylko o moją sytuację ale w ogóle o ten temat, ciekawy ale i kontrowersyjny a przez to ostatnie właśnie, mało omawiany otwarcie. myślę że bez szczegółów się nie obejdzie..........bo sama intercyza juz rozwiązuje sprawy spadkowe...........dziedziczą dzieci własne............więc problem jest głębszy i zastawiam się jakiej natury................pomaganie na co dzień, małe sponsorowanie, kupowanie drobnych prezentów, sama nie wiem...........czy z tego powodów są jakieś niesnaski wsród waszych dzieci, czy "sponsorujecie" tylko swoje dzieci, czy one są nawzajem o to zazdrosne.................. my też jestesmy małżeństwem z "drugiej ręki" i tez są dorosłe dzieci moje i mojego małza. problem dziedziczenia rozwiazalismy tak: testament spisany u notariusza jedno na rzecz drugiego w momencie smierci współmałżonka, ale z gwarancją podziału spadku na wszystkie nasze dzieci lub ich spadkobierców pośmierci drugiego z nas. dzieci zostały poinformowane o sprawie i przyjęły do tyle...... Jeśli kiedyś jakieś wojny spadkowe będa to bedziemy przyglądac się z tamtej strony i staszyć niesforne dzieciaki z zaświatów :D :D :D a tak na poważnie to chyba więcej nie mogliśmy zrobić żeby zabezpieczyć siebie nawzajem i interes dzieci też. no ale temat ciekawy. będę śledzić. może jeszcze coś ktoś coekawego podpowie. daggulka19-10-2009, 19:19też nie wiem jak takie sytuacje formalnie rozwiązać ... czy testament wystarczy... czy trza jeszcze czegoś dokonać ... :roll: będę się przyglądać wewontkowi ...pewnie ktoś coś napisze w temacie ... :wink: Ha, a ja miałam w rodzinie taką sytuację - zmarł wujek, od lat nie mieszkający z ciocią. Zostawił jej i dzieciom mieszkanie, dla siebie i konkubiny wybudował mały domek. Po śmierci domek odziedziczyły dzieci i żona (nie mieli rozwodu), sprzedali, a konkubina poszła mieszkać do swoich rodziców, choc z tego co wiem, tez w ten dom inwestowała. Bardzo się cieszę, że ktoś poruszył ten temat, ja mam podobną sytuację. Mąz ma dwoje dzieci, ja jedno. On zostawił byłej żonie i dzieciom praktycznie wszystko czego się dorobili we wspólnym życiu( tzn. własnościowe mieszkanie). To co mamy teraz jest od początku do końca naszym wspólnym dorobkiem, startowaliśmy z podobnego pułapu, podobne zarobki (może moje przez początkowy czas trochę większe, ale z kolei mój syn był dłużej na naszym utrzymaniu, bo najmłodszy). Ja niestety mieszkałam w mieszkaniu komunalnym z moją mamą i synem i po wspólnym wybudowaniu domu, syn z babcią został w tym mieszkaniu, ale jest to cały czas mieszkanie komunalne raczej bez możliwości wykupu. Dom jeszcze przed ślubem był własnością po 1/2. Automatycznie jego 2 córki dziedziczą część po tatusiu, a mój syn po mnie. Aktualnie doszła jeszcze komplikacja w postaci naszego ślubu. Bo w razie czego jedno z nas dziedziczy po drugim. Mój mąż uważa, że powinniśmy sprawy tak załatwić żeby każde z dzieci dziedziczyło po nas po 1/3, no bo przecież mamy trójkę dzieci. Ja się z tym nie zgadzam. Abstrahując od tego, że jego córkom powodzi się b. dobrze ( nie dlatego, że bardziej inteligentne czy pracowite od mojego syna, tylko dobrze wyszły za mąż), Mój syn troche sobie życie skomplikował wiążąc się z dziewczyną z dzieckiem, ale bez majątku po przodkach, (za to mam gotowego wnuka :D ) i jest im bardzo ciężko. Wprawdzie dziedziczenie po nas nie wiele im pomoże bo to moźże jeszcze trochę potrwać :wink: , A co Wy o tym myślicie? Jeśli chodzi o prezenty, doraźną pomoc, jest mniej więcej po równo, mąż bardzo tego pilnuje ( mimo, że mnie serce pęka, bo podejrzewam, że moje dziecko czasami głoduje, oczywiście nie mogę na to pozwolić i coś tam zawsze w naturze podrzucam). Sprawy tego typu są generalnie nierozwiązywalne. Bazować można na prawie, ale intercyza rozwiązuje w zasadzie tylko sprawy z przeszłości. Przecież takie same problemy mają normalne rodziny. Sprawa niby klarowniejsza, ale i tak nie zawsze jednakowo się dzieci traktuje (bez tłumaczenia się, że nie są głupsze, czy mniej zaradne, czy wyszły lepiej za mąż itp.). I to niejednakowe traktowanie czasami przysparza problemów, a czasami nie. Jako jeden z rodzeństwa nie mam nic do tego, czy rodzice pomogą komuś bardziej, czy nie. Nie mam też skrupułów pomagać czasami bardziej jednemu dziecku niż drugiemu. problem rodzi się, gdy dzieci widzą te różnice i im to przeszkadza. Nie ma innych sposobów jak rozmowa, a i tak to niczego nie gwarantuje. Problem z rozbitych rodzin jest taki sam jak w nie rozbitych tylko tam to zdarza się częściej bo i warunki prawne też są inne. Moi znajomi mają następującą sytuację. Facet ma dziecko z poprzedniego (nieformalnego) związku. Ze sbą mają dwoje dzieci. Majątek przepisali tak, że najpierw podzielii dom na dwie części. Część domu faceta została podzielona na trzy części, a część jego żony na dwie. Czyli dziecko z poprzedniego związku dostanie 1/3 połówki domu, a wspólne dzieci po 1/3 połówki pus po 1/2 drugiej połówki. Nie komentuję tego, bo nie wiem co o tym myśleć. Oczywiście podział ma nastąpić po śmierci obojga. Zastanawia mnie, czy jak zostanie jedno z małżonków, to może zmienić ten zapis? Z tego wniosek, że dziecko z poprzedniego związku dostanie najmniej, ale z drugiej strony, domu dorabiał sie ten facet z obecną żoną. Trudne to wszystko. Jolka wydaje mi sie ,że w Twoim przypadku ponieważ nie macie wspólnych dzieci ,dziedziczycie po sobie nawzajem,ale Twoją część dziedziczą Twoi zstępni czyli syn a część męża jego zstępni czyli dwie córki. ale dobre pytanie zadałaAmalfi ; co się dzieje jeśli jedna ze stron odchodzi pierwsza,a druga strona postanawia zmienić zapis np. wtedy działa tylko zachowek? trudne to wszystko jola_krzysiek21-10-2009, 13:20W takim przypadku druga strona może zarządzić testamentem tylko swoją część spadku po zmarłej wcześniej połowicy [i oczywiście swoim majątkiem]. W takim przypadku druga strona może zarządzić testamentem tylko swoją część spadku po zmarłej wcześniej połowicy [i oczywiście swoim majątkiem]. Dzięki za odpowiedż Martwi mnie tylko założenie ,że połowica zabierze się pierwsza :D :D Cieszę się że wątek ruszył :D Co człowiek to inna sytuacja... U mnie jest tak, że mąż ma firmę, którą zakładał będąc z poprzednią żoną. Ona nie angażowała się w frmę w ogóle, nie interesowała jej, nie pracowali razem itp. Po rozwodzie była sprawa podziału majątku i mąż spłacił swoją pierwszą żoną zgodnie z orzeczeniem sądu (nawiasem mówiąc spłaca do dziś ratami miesięcznymi). Odkąd jesteśmy razem firma się rozwija i działa bardzo dobrze (juz drugie tyle). Z tym, że ja juz znacznie bardziej się w nią angazuję niz 1 żona. To w kwestii zawodowej. No i teraz - ja od początku widziałam to tak, że moja córka odziedziczy po mnie a męża dzieci po nim. czyli - rozdzielnośc i cześć. ja weszłam w to 2 małżeństwo z dużym mieszkaniem (mąż swoje zostawił 1 zonie) a mąż z firmą. Ale jestesmy juz długo razem. Są rzeczy do których dochodzimy wspólnie. Myslimy więc, żeby spisac testamenty - no bo własnie - kto się zwinie pierwszy.. :roll: :wink: Jeśli ja - mąż traci nieruchomosć nad którą razem juz pracowaliśmy (choć mamy ja dzięki mojemu mieszkaniu, które sprzedalismy), jeśli mąż - ja zostanę bez środków do zycia z frmy męża. Myślimy więc tak - nasz wspólny obecny dom dziedziczy moja córka ale gdybym to ja pierwsza zeszła ze świata tego to mąż ma prawo (testament) mieszkać tu dożywotnio. Moja córa nic na przeciw nie ma, lubia sie i dla niej to będzie oczywiste. Odwrotnie - to juz gorzej.... Nota bene, dzieci męża frrmy ojca NIE CHCĄ. One wolałyby kasę (??) bo mają swoje zycie i nie chcą robić wcale tego co tata. Zrozumiałe. Ale firmę żal by było sprzedawać w obce ręce... I ja bym ją chętnie pociągnęła po mężu, zresztą byłoby to naturalne bo wszystko wiem, wszystkich pracowników znam, znam tez branżę. Ale jak to ładnie i czystko załatwić tak żeby nie wpakowac się w kanał... No - teraz to namieszałam (jeśli ktoś w ogóle wytrwał do końca) No właśnie - oprócz rozdzielności chyba bez testamentu się nie obejdzie (odnośnie tego co wyżej piszą galka, amalfi i in). No bo jesli dom jest mój i dziedziczy moja córka a ja nagle schodzę z tego świata to mój mąż musi się wynieść na bruczek???? A raczej mało realne że umrzemy grzecznie naraz. To i ja się dołączę. Mój mąz to facet z przeszłością. Kiedy go poznalam byl wdowcem z kilkuletnim dzieckiem. Już po smierci żony wykupil mieszkanie, w ktorym mieszkali (wczesniej bylo to mieszkanie komunalne). Teraz my: budujemy dom, mamy kilkuletnie wspólne dziecko. Dom powstaje ze wspólnych oszczędności (nie mamy rozdzielnosci, więc nie jest wazne, że przez lata zarabialam duzo więcej niż mąz plus on konczyl studia- do dzis się smieje, że znalazł sponsora) i przy ogromnym udziale moich rodziców. Jak będzie wyglądala sprawa dziedziczenia? Dodam, że pobierając się mąz mial mieszkanie i samochód, ja oszczędności i dobrą pracę. To mieszkanie zostawiamy (mąz zostawia... do dziś mam problem... my czy on:)) synowi meża z pierwszego małżeństwa i mąz chce zrobic to notarialnie. W domu będziemy mieszkać póki co wspólnie, w czwórkę (syn męża to obecnie nastolatek). morfeusz122-10-2009, 06:24Cieszę się że wątek ruszył :D Co człowiek to inna sytuacja... U mnie jest tak, że mąż ma firmę, którą zakładał będąc z poprzednią żoną. Ona nie angażowała się w frmę w ogóle, nie interesowała jej, nie pracowali razem itp. Po rozwodzie była sprawa podziału majątku i mąż spłacił swoją pierwszą żoną zgodnie z orzeczeniem sądu (nawiasem mówiąc spłaca do dziś ratami miesięcznymi). Odkąd jesteśmy razem firma się rozwija i działa bardzo dobrze (juz drugie tyle). Z tym, że ja juz znacznie bardziej się w nią angazuję niz 1 żona. To w kwestii zawodowej. No i teraz - ja od początku widziałam to tak, że moja córka odziedziczy po mnie a męża dzieci po nim. czyli - rozdzielnośc i cześć. ja weszłam w to 2 małżeństwo z dużym mieszkaniem (mąż swoje zostawił 1 zonie) a mąż z firmą. Ale jestesmy juz długo razem. Są rzeczy do których dochodzimy wspólnie. Myslimy więc, żeby spisac testamenty - no bo własnie - kto się zwinie pierwszy.. :roll: :wink: Jeśli ja - mąż traci nieruchomosć nad którą razem juz pracowaliśmy (choć mamy ja dzięki mojemu mieszkaniu, które sprzedalismy), jeśli mąż - ja zostanę bez środków do zycia z frmy męża. Myślimy więc tak - nasz wspólny obecny dom dziedziczy moja córka ale gdybym to ja pierwsza zeszła ze świata tego to mąż ma prawo (testament) mieszkać tu dożywotnio. Moja córa nic na przeciw nie ma, lubia sie i dla niej to będzie oczywiste. Odwrotnie - to juz gorzej.... Nota bene, dzieci męża frrmy ojca NIE CHCĄ. One wolałyby kasę (??) bo mają swoje zycie i nie chcą robić wcale tego co tata. Zrozumiałe. Ale firmę żal by było sprzedawać w obce ręce... I ja bym ją chętnie pociągnęła po mężu, zresztą byłoby to naturalne bo wszystko wiem, wszystkich pracowników znam, znam tez branżę. Ale jak to ładnie i czystko załatwić tak żeby nie wpakowac się w kanał... No - teraz to namieszałam (jeśli ktoś w ogóle wytrwał do końca) myslę, że to dobre rozwiązanie kwestii domu. Co do firmy to nie wydaje mi się, żeby dobrym rozwiązaniem było dziedziczenie całej firmy przez dzieci męza. Może zróbcie jakieś udziały - coś w tym stylu. Ale w taki sposób, żebyś w razie czego miała większośc. Generalnie strasznie trudny temat. O takich sprawach cięzko się mysli i jeszcze cięzej podejmowac decyzje. Ale trzeba. morfeusz1 - dziękuję za udział w mojej pokręconej sytuacji. Jedna ważna rzecz - zapomniałam napisać - wartość firmy ma być jednak podzielona między jego dzieci i mnie, do tego juz doszliśmy i to rzeczywiście jest sprawiedliwe. czyli nasze "prawa " są równe i jest to zupełnie inna sytuacja na starcie dla mnie. Ale nadal nie rozwiązuje to kwesti o których powyżej i poniżej... Tak jak piszesz - musi być jakaś większość czy coś bo de facto MUSI BYĆ JEDNA OSOBA PROWADZĄCA firmę. Ja juz spac nie mogę bo wyobrażam sobie po nocach (normalnie nie mogę spać!) jak to siedzę w pracy i podejmuję decyzję a tu wchodzi dziecię męża i żąda : 1. zatrudnienia szwagra, żony szwagra, swojej żony, dziecka... 2. zwolnienia pani Basi, Krysi, pana Zenka... bo TAK 3. Wytłumaczenia się dlaczego tak mało jest kasy - może źle prowadzę firmę 4. Wytłumaczenia dlaczego tak dużo kasy - ile w takim razie JA dostaję :o Może ja panikuję. Może się filmów amerykańskich naoglądałam... Może po prostu przesadzam Z dziećmi męża nie mam specjalnie złych układów, ale nie mam też specjalnie dobrych. Są raczej takie "żadne"... I jeszcze jedno przyszło mi do głowy - może ktoś z Was wie - jak to jest z prawami po współmałzonku jesli jest się zoną ale z rodzielnością majątkową? czy np - mogę liczyć np na rentę (pomijając inne uwarunkowania otrzyamania renty w ogóle) albo - czy dotyczyc mnie będzie, jakby co, zasada zachówku? I inne.... czy wszystkie te przepisy dotyczą każdego współmałzonka czy tylko małzonka we wspólnocie... Nie jest lekko.. ale nikt nie obiecywał... :roll: jarkotowa22-10-2009, 14:41Myślę, że co do firmy trzeba rozważyć jeszcze jedną rzecz. Rozumiem, że dzieci są dorosłe, ale czy "rokują" na dobre prowadzenie firmy a nie zawalenie jej po jej przejęciu? Znajomy ciężko pracował i pracuje na swoją firmę i majątek. Firmę oczywiście odziedziczy syn, ale musi udowodnić, że "da radę". Kolega upoważnił bardzo zaufaną osobę, która w razie jego śmierci będzie zarządzała firmą i małymi krokami przekazywała ją synowi (po osiągnięciu odpowiedniego wieku). Ale syn musi spełnić kilka warunków. Jeśli syn spełni warunek A przejdą do punktu B. Jeśli nie spełni warunku A, nie będzie punktu B. Młody człowiek musi udowodnić, że nie zmarnuje wielu lat ciężkiej pracy ojca. Szczegółów nie znam. Mam nadzieję, że niezbyt mętnie to wyjaśniłam. Może tego typu rozwiązanie można wdrożyć w przypadku dzieci moich, twoich, naszych. Jarkotowa - nie wiem czy zwróciłas uwagę w jednym miejscu napisałam, że dzieci męża nie chcą prowadzić firmy. Może nie wyraziłam się dośc jasno - nie chcą i/więc NIE BĘDĄ... Dziękuję za to co piszesz, to jest dobre wyjście. Ale nie w naszym przypadku natomiast może komu innemu ta podpowiedź pomoże! Natomiast u nas to może byc jedynie tak, że dzieci owe dostawałyby jakies pieniądze (miesięcznie? jakie? procent? stała kwota?) a firme prowadziłabym ja, jako ta, która itrak siedzi juz teraz we wszystkim.. Jakoś "dzielilibyśmy" się zyskami? JEŚLI się dogadamy. A wątpliwosci jest mnóstwo... :roll: Ech, dobrzy ludzie, spójrzcie na kilka postów wyżej. Opisalam tam swoją sytuację. Póki co spac w nocy mogę, bo cały czas twierdzę, że to ja, mimo, że sporo od małża młodsza, szyciej zejdę z tego swiata.... Ale na razie się nie dam (tak piszę, bo przeszlosc onkologiczną mam), bo kilkulatek siłę mi daje;) Tez pod nowym nickiem :-? Jesteśmy w sytuacji jak wielu tu piszacych: małżeństwo z "drugiej ręki", dorosłe dzieci w nierównych ilościach, brak rozdzielnosci majątkowej, nowy wspólny dom. Mamy dwa testamenty (wzajemne) w których każde z nas na przekazuje całość majątku drugiej osobie. Mamy tez między soba ustną umowę, że żyjący dłużej przekaże kolejnym testamentem majątek wszystkim dzieciom w równych częściach. W naszym przypadku po 1/3-ciej. I tak jak pisało kilka osób to wszystko co można zrobiić. A jak będzie dalej - o tym przekona się tylko jedno z nas. (Chyba, że nas "wymiecie" razem :wink: ) alfa36 - no a generalnie w czym jest Twój problem? Pytam poważnie. Czy nie zgadzasz się z tym żeby męża synowi zostawic to mieszkanie? Bo jesli zgadzacie się oboje, że on ma dostac to mieszkanie to reszta juz jest prosta. Jest Wasza wspólna, macie jedno dziecko wspólne które po Was dziedziczy. Nie macie rozdzielności więc automatycznie dziedziczycie po sobie wpólnie a dziecko po Was. Chyba, że - chodzi o to, żeby juz ten syn starszy (z poprzedniego małżeństwa) nie brał w tym udziału? No ale to mozna załatwic własnie testamentem - zapisac mu to mieszkanie a waszemu drugiemu dziecku reszte, jakoś tak. A jesli ma brać udział no to on dostaje mieszkanie, drugie dziecko dom (coś trzeba postanowić) a reszta (jeśli takowa jest lub będzie) na pół. Czy może czegos nie skumałam.. :-? elli3 dopiero się wczytałam po raz drugi i widze że Was tez takie rozwiązanie! Ale Wy chyba też w testamentach własnie zagwarantowaliście, że osoba dłużej żyjąca zostawia wszystko wszystkim dzieciom po równo? Czy dobrze zrozumiałam? I mam jeszcze pytanie do Ciebie - czy dyskutowaliście te sprawy z dziećmi, czy też ustaliliście to we dwoje? Piszesz, że dzieci zaakceptowały sytuację (przyjęły do wiadomości), więc chyba nie były stroną w dyskusji? Retros - to bardzo dobre rozwiązanie uważam. Nasuwają się dwa pytania - jesli rzeczywiście wymiecie Was razem :wink: to co wtedy, testamenty na nic. Ale chyba po prostu wtedy dzieci z automatu dziedziczą po 1/3? nieważne w tym momencie że z różnych małzeństw, skoro jest wspólnota? Drugie - ten etap, że małżonek dłużej zyjący zapisuje wsio po 1/3 dzieciom też chyba mozna wstawiać w te testamenty? Pytam, bo - kwestia podejścia tychże dzieci do sprawy... mogą np naciskac na taki wpis...nie wiem... Retros - czy u Was ustalacie to z dziecmi? czy pytacie ich o zdanie? czy z nimi to dyskutujecie? czy one w ogóle chcą się "wtrącać" i próbują miec wpływ? Jak to jest u Was? Jeszcze raz zapytam: jak to jest z prawami po współmałzonku jesli jest się zoną ale z rodzielnością majątkową? czy np - mogę liczyć np na rentę (pomijając inne uwarunkowania otrzymania renty w ogóle) albo - czy dotyczyc mnie będzie, jakby co, zasada zachówku? I inne.... czy wszystkie te przepisy dot. współmałżonków dotyczą każdego czy tylko małzonka we wspólnocie... offerta jeszcze wrócę do Twojej sytuacji, bo mi coś nie gra z tą waszą firmą. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale czemu należy się ona tylko dzieciom męża? Czy nie powinno być tak, że dokonuje się wyceny firmy w momencie rozwodu męża i ewentualnie od takiej wartości spłacić dzieci? No bo jeśli Ty teraz cały czas tam pracujesz, to w takim razie Twojemu dziecku też sie należy? Jakoś mi sie to wszystko nie podoba. U mnie jest tak, że mąż ma firmę, którą zakładał będąc z poprzednią żoną. mąż spłacił swoją pierwszą żoną zgodnie z orzeczeniem sądu No i teraz - ja od początku widziałam to tak, że moja córka odziedziczy po mnie a męża dzieci po nim. czyli - rozdzielnośc i cześć. ja weszłam w to 2 małżeństwo z dużym mieszkaniem (mąż swoje zostawił 1 zonie) a mąż z firmą. Ale jestesmy juz długo razem. Są rzeczy do których dochodzimy wspólnie. Myslimy więc, żeby spisac testamenty - no bo własnie - kto się zwinie pierwszy.. :roll: :wink: Jeśli ja - mąż traci nieruchomosć nad którą razem juz pracowaliśmy (choć mamy ja dzięki mojemu mieszkaniu, które sprzedalismy), jeśli mąż - ja zostanę bez środków do zycia z frmy męża. Myślimy więc tak - nasz wspólny obecny dom dziedziczy moja córka ale gdybym to ja pierwsza zeszła ze świata tego to mąż ma prawo (testament) mieszkać tu dożywotnio. Moja córa nic na przeciw nie ma, lubia sie i dla niej to będzie oczywiste. Odwrotnie - to juz gorzej.... Nota bene, dzieci męża frrmy ojca NIE CHCĄ. One wolałyby kasę (??) bo mają swoje zycie i nie chcą robić wcale tego co tata. Zrozumiałe. Ale firmę żal by było sprzedawać w obce ręce... I ja bym ją chętnie pociągnęła po mężu, zresztą byłoby to naturalne bo wszystko wiem, wszystkich pracowników znam, znam tez branżę. Ale jak to ładnie i czystko załatwić tak żeby nie wpakowac się w kanał... No - teraz to namieszałam (jeśli ktoś w ogóle wytrwał do końca) Maż powinien dopisać cię na współwłaściciela firmy. Jeżeli, jak piszesz, udziały żony są spłacone, to wchodząc w wasz związek właściwie wchodzi tak, jakby otwierał od nowa tą firmę. A w ten sposób pół jest twoje a przynajmniej powinno być. A drugie pół do spłacenia między wszystkich spadkobierców (dzieci i ty, pewnie twoja córka też). a co do domu, mąż powinien mieć w nim udział. Choćby niewielki (1/3 z połowy) ale .. przypuszczam, ze to dochody z jego (waszej) firmy pozwoliły na zamianę mieszkania w dom. Poza tym - córka może się na wszystko zgodzić a jej przyszły mąż nie koniecznie... Musi mieć zabezpieczenie. Wiem, odpowiedzi nie zawsze są po naszej myśli :lol: Ale usiłowałam być jako tako sprawiedliwa. Życie zwykle jednak sprawiedliwe nie jest, wiec rób na co ci mąż pozwoli :lol: Oj amalfi.... mnie też się nie podoba.... a raczej źle się z tym czuję.. Ale ja nie jestem z walczących. Ja jestem z tych "tłumaczących", "rozmawiających". Ciągle wierzę że w ten sposób coś osiągnę.. Miała być dla jego dzieci na początku, bo zakładał ją nie będąc ze mną. Ale minęło juz wiele lat, jak pisałam powyżej, i sytuacja sie nieco zmieniła... Było miedzy nami wiele rozmów przez te wszystkie lata i, napisałam gdzieś wyżej, teraz mamy etap (ustny), że firma ma być po zawinięciu się męża jako ew. pierwszego podzielona na 3. Mój mąż sam dzielnie do tego doszedł (no - w końcu minęło n lat i odbyły się setki rozmów...). Ja mam bardzo "luźny" stosunek do pieniędzy a mąż wręcz przeciwnie. Ale bez przesady z tym luzem.... w końcu po pierwsze mam dziecko, dorosłe nie dorosłe, ale dośc wazne czy jej cos zostawię czy np tylko długi.. :roll: A dwa - sama tez już jestem drugiej (??) młodości a sytuacja kompletnie nieustabilizowana (głównie przez ten drugi specyficzny związek). Powiedziałabym tak - w miarę oddalania się od 40-ki mój stosunek do pieniędzy się zmienia... nadal nie są dla mnie wazne same w sobie ale - chciałabym miec jakiś względny spokój w tzw. perspektywie... Moja córa pracuje, studiuje zaocznie, próbuje sobie radzić (naprawdę jest dzielna, nie narzeka i po prostu ŻYJE) natomiast dzieci męża (oboje starsi od mojej córy) niestety sa tą strona pełną roszczeń i pretensji cały czas. To jest ten przypadek kiedy ojca traktuje się jak źródło kasy i tyle. Jego zresztą wina, tak ich nauczył w poprzednim związku :-? mało w domu, ciągle w pracy więc chciał chociaż to.... Bardzo nie podoba mi się taka postawa ale to już pomijam w tym wątku... W każdym razie ja teraz wlazłam, by nie rzec - wdepnęłam - w tę sytuację.. Nie jestem z tych co się wykłócają itp, chciałabym żebyśmy się DOGADALI. To jest dla mnie najważniejsze. No więc próbuję.. N-ty rok. Ale zaczynam być zmęczona. Pytam, bo - kwestia podejścia tychże dzieci do sprawy... mogą np naciskac na taki wpis...nie wiem... w razie nacisku dzieci wyjaśnia się grzecznie, że dostaną "co łaska" a może nic, jeżeli w ostatnich chwilach życia wam przyjdzie do głowy spieniężenie całego majątku i podróż dookoła świata lub... wynajęcie pielęgniarki na 24 godziny. Spadek to można dzielić, jak spadkdawca umrze. Do tego czasu może go zjeść sam :wink: EZS :D Odnośnie powyższego (po sąsiedzku). Dziękuję Ci. Cóż - takie jest też moje zdanie. I byc może nalezy to prostu tym dzieciom wprost powiedzieć. Jakoś mojej córce w ogóle takie pytania do głowy nie przychodzą..... Czasem mam ochotę uciec za granicę. Bez męża. Nieważne że tez bez pieniędzy. Ale też - bez tych kłopotów, które mam teraz. Za to więc ZDROWSZA. 8) A odnośnie tego co jeszcze wyżej - zaraz napiszę Pytam, bo - kwestia podejścia tychże dzieci do sprawy... mogą np naciskac na taki wpis...nie wiem... w razie nacisku dzieci wyjaśnia się grzecznie, że dostaną "co łaska" a może nic, jeżeli w ostatnich chwilach życia wam przyjdzie do głowy spieniężenie całego majątku i podróż dookoła świata lub... wynajęcie pielęgniarki na 24 godziny. Spadek to można dzielić, jak spadkdawca umrze. Do tego czasu może go zjeść sam :wink: Święte słowa, tylko żeby były wspólnym głosem offerty i jej męża. A tu mają inne zdanie. Ja też nie jestem z tych walczących i kasa liczy się dla mnie w którejś tam kolejności. Ale ostatnio mi sie zaczyna zmieniać (chyba coś jest w tym 40+na liczniku). Zmienia mi się, bo nie chcę aby moje dziecko musiało się tak jak ja dorabiać od przysłowiowej łyżki (też mamy w rodzinach trochę pogmatwane te sprawy). Myślę, że nie powinnaś odpuszczać, bo też pracujesz na sukces tej firmy. Maż powinien dopisać cię na współwłaściciela firmy. Jeżeli, jak piszesz, udziały żony są spłacone, to wchodząc w wasz związek właściwie wchodzi tak, jakby otwierał od nowa tą firmę. A w ten sposób pół jest twoje a przynajmniej powinno być. A drugie pół do spłacenia między wszystkich spadkobierców (dzieci i ty, pewnie twoja córka też). a co do domu, mąż powinien mieć w nim udział. Choćby niewielki (1/3 z połowy) ale .. przypuszczam, ze to dochody z jego (waszej) firmy pozwoliły na zamianę mieszkania w dom. Poza tym - córka może się na wszystko zgodzić a jej przyszły mąż nie koniecznie... Musi mieć zabezpieczenie. EZS zgadzam się co do tej kwestii męża córki itp.. - racja. Miało to więc być spisane testamentem. Zastanawiam się po przeczytaniu tego wszystkiego czy nie powinnismy też, wzorem paru osób z wątku, po prstu przepisac sobie wzajem wsio w razie smierci z adnotacją podzielenia następnie między dzieci. Wszystkie. Maż powinien dopisać cię na współwłaściciela firmy. Jeżeli, jak piszesz, udziały żony są spłacone, to wchodząc w wasz związek właściwie wchodzi tak, jakby otwierał od nowa tą firmę. A w ten sposób pół jest twoje a przynajmniej powinno być. A drugie pół do spłacenia między wszystkich spadkobierców (dzieci i ty, pewnie twoja córka też). a co do domu, mąż powinien mieć w nim udział. Choćby niewielki (1/3 z połowy) ale .. przypuszczam, ze to dochody z jego (waszej) firmy pozwoliły na zamianę mieszkania w dom. Poza tym - córka może się na wszystko zgodzić a jej przyszły mąż nie koniecznie... Musi mieć zabezpieczenie. EZS zgadzam się co do tej kwestii męża córki itp.. - racja. Miało to więc być spisane testamentem. Zastanawiam się po przeczytaniu tego wszystkiego czy nie powinnismy też, wzorem paru osób z wątku, po prstu przepisac sobie wzajem wsio w razie smierci z adnotacją podzielenia następnie między dzieci. Wszystkie. Moim zdaniem to bardzo dobre wyjście. Offerta! Za zostawieniem mieszkania synowi meża z pierwszego małżenstwa podpisuję się obiema rękami. Chodzi mi o to, co powinnismy zrobic, zebym w razie czego (jakbym np. ja zostala na tym swiecie dluzej) nie musiala splacac syna meża dlatego, ze razem z jego ojcem wybudowalam dom (a dom za rok bedzie wart o wiele więcej niz teraz). Mąz chce mieszkanie dac synowi notarialnie. Czy powinnismy również dom już dzielic? A swoją drogą, jak dzielic coś, co jeszcze wiele lat będziemy udoskonalac, nie mowac już o splacaniu. Zielona jestem, jesli chodzi o podzialy. amalfi ja myslę że EZS raczej to z pewnym przekąsem napisała, tzn to o tym "zjedzeniu samemu" ;-) Tzn ja to tak zrozumiałam... mamy takie prawo jako rodzice, tylko tyle, chodzi o to że mamy tez prawo nie ulegac naciskom dzieci! No a to z pielęgiarką to tez może byc racja i co wtedy jak kase już dzieci wezmą?? EZS zgadzam się co do tej kwestii męża córki itp.. - racja. Miało to więc być spisane testamentem. . a co jeżeli córka, odziedziczywszy dom z dożywociem nie podoła jego utrzymaniu i sprzeda. Nowy właściciel dożywocia nie musi być wyrozumiały, mąż może zostać bez dachu nad głową i z procesem o dożywocie... Udział to udział. Pozwala decydować o losie nieruchomości (nie można sprzedać tak łatwo), wymusza partycypowanie w remontach i kosztach utrzymania. A co do firmy - ja bym postawiła sprawę jasno. ma mnie dopisać i koniec. Na dzielenie między dzieci przyjdzie czas. Ale teraz ma mnie dopisać jako współwłaściciela. Facetom zwykle trzeba wszystko mówić wolno i wyraźnie, prostymi słowami, bo inaczej nie zrozumieją. amalfi ja myslę że EZS raczej to z pewnym przekąsem napisała, tzn to o tym "zjedzeniu samemu" ;-) Tzn ja to tak zrozumiałam... mamy takie prawo jako rodzice, tylko tyle, chodzi o to że mamy tez prawo nie ulegac naciskom dzieci! No a to z pielęgiarką to tez może byc racja i co wtedy jak kase już dzieci wezmą?? wiesz, to nie był nawet "przekąs" :lol: moi rodzice mają dom. Fakt, jestem jedynaczką, więc nie ma podziałów, ale oprócz świadomości spadku mam jeszcze świadomość, że oni są coraz starsi, że mogą sobie nie dać rady, że ten dom w ekstremalnej sytuacji zostanie sprzedany żeby opłacić lekarzy, pielęgniarki itd, a mieszkać będą ze mną, że zamiast spadku może być tylko kłopot. Offerta! Za zostawieniem mieszkania synowi meża z pierwszego małżenstwa podpisuję się obiema rękami. Chodzi mi o to, co powinnismy zrobic, zebym w razie czego (jakbym np. ja zostala na tym swiecie dluzej) nie musiala splacac syna meża dlatego, ze razem z jego ojcem wybudowalam dom (a dom za rok bedzie wart o wiele więcej niz teraz). Mąz chce mieszkanie dac synowi notarialnie. Czy powinnismy również dom już dzielic? A swoją drogą, jak dzielic coś, co jeszcze wiele lat będziemy udoskonalac, nie mowac już o splacaniu. Zielona jestem, jesli chodzi o podzialy. niech mąż nic nie daje teraz to mieszkanie wejdzie wraz z domem do masy spadkowej po nim i wtedy dostanie jako jego część a mieszkać przecież w nim może... nieodpłatnie i już teraz.. Nie ma szans, żebyś nie musiała dzielić się domem. Nawet w razie testamentu obowiązuje zachowek, wcale nie mały. Tylko mieszkanie może ci pomóc 8) alfa36 - o widzisz - EZS Ci podpowiada. EZS a czy Ty wiesz, czy w przypadku rozdzielności jako współmałzonkowie po smierci drugiego mamy prawo do zachowku, renty, czy emerytury itp? I słusznie, realnie bardzo, piszesz powyżej o rodzicach, rozumiem Cię doskonale... z tego co wiem majątek tutaj też jest dziedziczony w połowie przez małżonka a pół dzieci. czyli normalnie, więc renty chyba też... Słuchajcie, a jakby pierworodny syn męża dostał mieszkanie w darowiznie już teraz (teraz w sensie za kilka lat, jak skonczy szkolę, ożeni się, itp.), to czy ta darowizna nie wejdzie do pozniejszego podzialu? Jak to jest z podzialem- mąż ma dwojkę dzieci, jedno nie ze mną, jedno ze mną, więcej nie planujemy. Co komu sie należalo będzie? jak uplynie 10 lat od darowizny to do spadku nie wejdzie, jak nie uplynie i mezowi sie zejdzie to wejdzie do spadku.(moge sie mylic, ale chyba tak jest) Nasuwają się dwa pytania - jesli rzeczywiście wymiecie Was razem :wink: to co wtedy, testamenty na nic. Ale chyba po prostu wtedy dzieci z automatu dziedziczą po 1/3? nieważne w tym momencie że z różnych małzeństw, skoro jest wspólnota?Testamenty rzczywiście na nic a dzieci dziedzicza inaczej: w moim przypadku dzecko żony dostanie całą Jej własność czyli 1/2 majątku, moje dzieci po połowie mojej własnosci czyli po 1/4-tej. Drugie - ten etap, że małżonek dłużej zyjący zapisuje wsio po 1/3 dzieciom też chyba mozna wstawiać w te testamenty?Na etapie gdy robione są testamenty wzajemne (tzn. gdy żyjemy) każde z nas jest właścicielem 1/2 majątku i tym może dysponować. Nie ma więc prawa, by w każdym testamencie wpisywać dyspozycje o czymś czym się nie dysponuje. Ten podział po 1/3-ciej wymaga (po śmierci jednego z małzonków) przeprowadzenia sprawy sądownie, by stać sie właścicielem całosci, zgodnie z wolą testametodawcy. Dopiero wtedy można dzielic po 1/3-ciej. Trzeba się liczyć z tym, że przy przeprowadzaniu takiej sprawy w sądzie któreś z dzieci wystapi o to się sprawa skomplikuje. Moim zdaniem nie ma możliwości zagwarantowania takiej realizacji jak teraz chcemy. Osoba żyjaca dłuzej (gdy stanie się właścicelem całosci) będzie mogła zrobić to co zechce :-? czy u Was ustalacie to z dziecmi? czy pytacie ich o zdanie? czy z nimi to dyskutujecie? czy one w ogóle chcą się "wtrącać" i próbują miec wpływ? Jak to jest u Was?[/b]Jak dotąd dzieci nie interesowały się tą kwestia. Kazde ma samodzielne mieszkanie i ułozone życie. Prędzej czy później będą jednak powiadomione o naszych testamentach i naszych planach. Retros - aaa, no tak, rozumiem tzn w mojej sytuacji - rozdzielności, oboje możemy dysponować SWOIM majątkiem, czyli w sytuacji spisania takich testamentów - jedno na drugie - w praktyce to oznacza że mąż przepisuje swoje na mnie a ja swoje na niego. czyli on mieszka w domu a ja prowadzę firmę. Ale on może zorbic de facto z tym domem co che (np sprzedac i przepić :roll: ) a ja mogę firmę wpuścić w długi... I nie da się przed tym zabezpieczyć. :-? A własnie - poinformujecie dzieci. I to jest OK. Ale chyba nie jest normalne USTALANIE tego z dziećmi? Bo niby co miałby z tego wyniknąć... Boję sie że wtedy w ogóle sprawy nie ruszyłyby z miejsca (jeszcze przy włączaniu się zon i mężów..) Kurczaki.... nie miałam prądu 3 godziny. EZS - jeszcze a'propos tego dożywocia, myślałam tez żeby może wpisac tez w testament warunek o niemożności sprzedania domu przez córke póki mąż żyje... Bo fakt - przerażenie mnie ogarnęło na myśl o sytuacji o której piszesz... brrrrr No ale to wszystko było z głowy gdybyśmy te wspólne testamenty zapisali. A co do dziedziczenia przy rodzielności to chyba jedną z jej zasad jest żeby po współmałzonkach dziedziczyły ich dzieci a nie współmałzonkowie........ Bo już głupieję..... :roll: Natomiast te wszystkie prawne regulacje typu renta czy zachowek to już nie wiem.... Retros tzn w mojej sytuacji - rozdzielności, oboje możemy dysponować SWOIM majątkiem, czyli w sytuacji spisania takich testamentów - jedno na drugie - w praktyce to oznacza że mąż przepisuje swoje na mnie a ja swoje na niego. czyli on mieszka w domu a ja prowadzę firmę. Ale on może zorbic de facto z tym domem co che (np sprzedac i przepić :roll: ) a ja mogę firmę wpuścić w długi...Czy nie mieszasz dwóch kwestii? Testament przekazujący Twoja własność działa po śmierci. Spisany teraz, do momentu zgonu niczego nie zmienia w prawach własności. Piszesz o "przepisaniu". Jeżeli chodzi Ci o przekazaniu teraz swojej własności meżowi i vice versa, to na tym znam się mniej. retros - nie nie, ja mówię (chyba zbyt skrótowo .. :roll: ) własnie o sytuacji POTEM czyli po smierci jednego z małżónków. Czyli np - ja odchodze z tego świata, mąż ma więc dom i firmę i ja nie moge byc spokojna, że ten dom przekaże mojemu dziecku po swojej smierci (choćby w 1/3), bo może go np sprzedać.... A kasę za dom przepić... :o A znowuz ja przejmując firmę dalej ja prowadzę z założeniem że po mojej śmierci przekazuje ją wszystkim dzieciom po 1/3. Ale moge przecież ta firme wpędzić w długi...teoretycznie... No ale z drugiej strony i tak wszystkiego nie da się przewidzieć i trzeba się z tym chyba pogodzić... No bo może sytuacja w danej branzy się załamać, albo konkurencja mnie wykończy i i tak nie będzie firmy do podziału na dzieci... Całkowicie sie z Toba zgadzam :) dziadek google napiasł: Do dziedziczenia z ustawy (a więc gdy nie było testamentu) po małżonku (o ile małżonkowie nie byli w separacji lub nie są po rozwodzie) powołani są: żyjący małżonek oraz jego dzieci. Z chwilą otwarcia spadku między współspadkobiercami powstaje wspólność majątku spadkowego. Jeżeli pomiędzy małżonkami panował ustrój rozdzielności majątkowej, do masy majątkowej wchodzi całość majątku osobistego zmarłego małżonka. wynika z tego, ze po mężu ty i dzieci dostejecie po 1\3 firmy a po tobie mąż i córka po połowie domu. To ustawowo. Jeżeli córka była choć przez jakiś czas dzieckiem wspólnym, to coś po mężu też powinna dostać. Testamentem można zmienić proporcje ale zostaje zawsze sprawa zachówku (np córka będzie musiała splacić roszczenia męża do twojego mająrku, czyli domu). Moja rada - załatw sprawe połowy firmy i to stanowczo. Tu i teraz a nie przez testamenty. A potem zainwestuj w prawnika. A co do córki, to się zastanów dobrze. Chyba wolałabym nie dostać nic, niż dostać dom, z którym nic nie mogę zrobić ale muszę go remontować, utrzymywać przez następne np 30 lat. A co, jak będzie chciała wynieść się na drugi koniec Polski? A co, jak zarobi tyle, że stać ją będzie na utrzymanie kawalerki a nie domu? A co jak mąż będzie mieszkał a nie będzie chiał płacić, bo go skleroza dopadnie? EZS - genialnie to wynalazłaś! Ja też pytałam Googla ale ... dotąd bezskutecznie.. :oops: Z tym domem i córką to masz rację. Ja o takiej opcji nie pomyślałam. Córka i mąż maja bardzo dobre układy, więc to mi nie przyszło do głowy, ale - MASZ RACJĘ! Musze i taką opcję wziąć pod uwagę. Wychowywaliśmy ją jakiś czas wspólnie (mieszkając już razem) przez ... dobre 5 lat jej życia (....nawet nie zdawałam sobie sprawy że to aż tyle!!) - czy to dla sądu może mieć w sytuacji spadkowej znaczenie? Nie mieliśmy jeszcze wtedy ślubu. Teraz, skoro mamy ślub, to formalnie jest tu relacja ojczym-pasierbica..(brrrr....to słownictwo :roll: ) Myślę nad tym i wychodzi mi tak - skoro zgodnie z prawem córka i mąż dziedziczą po mnie dom po połowie (i nie byłoby dodatkowo żadnego testamentu), to już tu chyba nie będzie pola dla roszczeń z tytułu zachowku? Bo każde dostało to co należne, więc zachowek nie wchodzi w grę? A jeśli ja i dwoje dzieci męża, zgodnie z prawem, po jego śmierci dziedziczymy po 1/3 firmy (i nie ma żadnego testamentu) to też o zachowku w tej sytuacji już nie byłoby mowy? matka dyrektorka25-10-2009, 14:06Teraz, skoro mamy ślub, to formalnie jest tu relacja ojczym-pasierbica.. sprawdź to bo nie jestem pewna , coś mi się kołacze że mąż koleżanki adoptował jej synka , (ale być może chodziło o zupełnie inne sprawy) najlepiej skorzystaj z pomocy jakiegoś radcy prawnego , czy adwokata albo popytaj tu matka dyrektorka - niesamowite ale właśnie 5 minut zanim odczytałam Twój wpis znalazłam dokładnie to forum, o którym piszesz i zdążyłam się na nim zalogować.. zobaczymy czego się stamtąd dowiem w mojej sprawie. Jakby coś ciekawego - napiszę tu. Dziękuję w każdym razie! A w moim przypadku nie ma mowy o adopcji, tak przy okazji. Pisałam powyżej, żeby może (wzorem kilku forumowiczów z tego wątku) napisac dwa testamenty przekazując cały majątek jedno na drugie w razie smierci współmałonka i ten pozostający współmałżonek otzrymawszy cały majatek będzie go dopiero dzielił między wszystkie dzieci (przypominam że nie ma dzieci wspólnych tylko każde z nas ma swoje drosłe dzieci z poprzednich małżeństw). I teraz - jeśli umiera jedno z nas, drugie testamentem otrzymuje całośc majątku ale - od razu musi rozliczyć się z dziećmi zachówkiem, prawda? Czyli dzieci (chodzi tu głównie o dzieci tego małozonka, który pierwszy odejdzie), będa pewnie chciały JUŻ dostać spadek a nie czekać az umrze to drugie.... Będa miały wtedy prawo do zachówku, jak rozumiem, ale też czy prawo do spadku jako takiego nie? Tzn czy testament "załatwia" ta kwestię i muszą "czekać na śmierć" tego drugiego aby dostać spadek? Czy ja to zrozumiale piszę.......??? :roll: Odnośnie tematu znalazłam taką odpowiedź w jednym z powyższych serwisów (dla mnie jest to ważne bo nie byłam pewna jak to jest): Rozdzielność majątkowa nie ma żadnego wpływu na dziedziczenie po współmałżonku. Będzie zatem Pani powołana do spadku w pierwszej kolejności, z ustawy, bez konieczności sporządzania przez męża testamentu. Do dziedziczenia powołane będą również dzieci spadkodawcy, lecz przypadający Pani udział nie będzie mógł być mniejszy niż ź wartości spadku (art. 931 Kodeksu cywilnego). I teraz - jeśli umiera jedno z nas, drugie testamentem otrzymuje całośc majątku ale - od razu musi rozliczyć się z dziećmi zachówkiem, prawda? Czyli dzieci (chodzi tu głównie o dzieci tego małozonka, który pierwszy odejdzie), będa pewnie chciały JUŻ dostać spadek a nie czekać az umrze to drugie.... Będa miały wtedy prawo do zachówku, jak rozumiem, ale też czy prawo do spadku jako takiego nie? Tzn czy testament "załatwia" ta kwestię i muszą "czekać na śmierć" tego drugiego aby dostać spadek? Czy ja to zrozumiale piszę.......??? :roll: Ja nie prawnik, wiem tylko tyle, o ile sama przechodziłam. Z tego, co wiem, to u nas jest dziedziczenie ustawowe. testamentem nie można wykluczyć nikogo z dziedziczenia, stąd zachówek. Czyli jeżeli dajesz wszystko mężowi, to dzieci mają prawo wystąpić o zachówek. Jak nie wystąpią, to nie wiem... czyli jeszcze raz. spadek jest ustawowy lub testamentowy. zachówek przy testamentowym, zeby wynagrodzić pominiętych. I nie jest istotne, że pominięty jest teraz a kiedyś dostanie. To nie ma znaczenia. Liczy się to dziedziczenie. widze, że nasi prawnicy forumowi też nie lubią prawa spadkowego :wink: EZS - dziękuję! Mam w takim razie pytanie do elli3 i retrosa : jak to jest u Was (odnośnie tego co wyżej)? Jedno z Was umiera, na drugie przechodzi testamentem majątek a dzieci "czekają"? Podpowiedzcie coś z doświadczenia, jak to rozwiązaliście.... Właśnie np chodzi o to, czy jesli w testamencie po drugim małżonku, (tym żyjącym dłużej :-) ), zgodnie z umową będzie wszystko zapisane na dzieci to one i tak po śmierci tego pierwszego (rodzica) mogą upominac się o zachóweK? Albo dopominać spadku?? Jeżeli jedno z nas umiera testament jest podstawą sprawy sądowej o przyznanie połowy zmarłego żyjącemu. W tym momencie dzieci zmarłegp mogą wystapic o zachówek, bo np. nie wierzą, że po przejeciu majątku przez żyjacego bedzie on podzielony (w naszym przypadku) po 1/3 na kazde z dzieci. Dzieci zmarłegą mogą też czekać na swoja 1/3-cia. Pierwszy tj. wzajemny testament tego nie rozwiazuje. Taki podział po 1/3-ciej da dopiero drugi testament, który dłuzej żyjacy sporządzi po nabyciu praw do całego majatku. Pozostaje wierzyć sobie wzajemnie, że dłużej żyjacy dotrzyma ustnej, wzajemnej umowy, co zrobić po śmierci drugiego :) A jak będzie? Powiedzenie "pożyjemy-zobaczymy" nie ma tutaj zastosowania :D A tak serio, to niczego innego nie wymysliliśmy a nie chcemy reszty życia spedzic trząsąc się o majątek czy podejrzewać się wzajemnie o niedotrzymanie mowy. Staramy się żyć! Ja się z Toba retros absolutnie, w całej rozciągłości, zgadzam co do podejścia do tematu ale .. dzieci mojego męża mogą mieć, że tak powiem, pretensje do mnie że np. za długo żyję i one przez to muszą czekać ... :roll: :wink: (jeśli taka sytuacja w ogóle będzie miała miejsce...). Zastanawiam sie więc... chyba gdyby ich ojciec a mój mąż odszedł pierwszy jakąś część dzieci (jego) będa musiały "odrazu" dostać.. Chyba tak..? Zastanawiam sie więc... chyba gdyby ich ojciec a mój mąż odszedł pierwszy jakąś część dzieci (jego) będa musiały "odrazu" dostać.. Chyba tak..?Nie będą musiały dostać. Sąd przyzna Im zachówek, jeżeli w czasie sprawy spadkowej, zakwestionują testament, który przekazuje wszystko Tobie. Twój czy mój praktyczny wpływ na dzieci drugiej strony jest czy raczej wtedy będzie ograniczony by nie powiedzieć mocniej. Te dzieci np. maja/mogą mieć współmalżonków, którzy ... Możnaby wymyśleć jeszcze kilka takich wariantów. Szkoda zdrowia. Pewnosci i tak nie będzie. Cóż - masz 100% racji. Ja wciąż próbuję jak najlepiej wyczyścić tą sprawę TERAZ, ale chyba masz rację - szkoda zdrowia i nerwów bo i tak wszystkiego nie przewidzę. A wiesz może jak wygląda dokładnie kwestia zachówku - zdaje się że spadkiem nie testamentowym podział jest pół na pół współmałzonek : dzieci. I jeśli dziecko jedno to dostaje 50% a dwoje po 25 % itp...a współmałzonek 50%. Czy tez jest inaczej? I jesli zasądzony byłby zachówek to dostaje się połowe tego ile wynosiłby spadek? I co wtedy (jeśli wezma zachówek) dzieje się z testamentem? jeśli miały dostać w równych częściach WSZYSTKIE dzieci a dzieci jednego z małzonków wzięły juz zachówek (czyli połowe spadku)? To chyba po smierci drugiego biorą resztę, czyli pozostałą połowę? O MATKO :roll: Głowa mała od tych jesli i gdyby.... taka_ja & taki_on:)01-11-2009, 16:42A wiesz może jak wygląda dokładnie kwestia zachówku - zdaje się że spadkiem nie testamentowym podział jest pół na pół współmałzonek : dzieci. I jeśli dziecko jedno to dostaje 50% a dwoje po 25 % itp...a współmałzonek 50%. Czy tez jest inaczej? I jesli zasądzony byłby zachówek to dostaje się połowe tego ile wynosiłby spadek? Po śmierci mojej mamy - nagłej, gdzie nie było testamentu, było mieszkanie i 50% tato, potem do drugich 50% podchodziłam ja, brat i tato... Gdyby były inne dzieci ( z innego małżeństwa) też podchodziłyby do tych 50% -swojej części -w tym przypadku 1/3 wartości mieszkania. Tyle musiałby tato mi spałcić... Ale nic nie musi :wink: Przyznam, że myslałam, że ludzie spiszą testament i wsio ok... :o W tej kwestii to chyba najlepiej offerta podpytać adwokata od tych spraw... Jestem w szoku... :wink: A wiesz może jak wygląda dokładnie kwestia zachówku - zdaje się że spadkiem nie testamentowym podział jest pół na pół współmałzonek : dzieci. I jeśli dziecko jedno to dostaje 50% a dwoje po 25 % itp...a współmałzonek 50%. Czy tez jest inaczej?Na zachówku się nie znam i jakoś nie mam ochoty to rozeznawac :-? Jeżeli nie ma testamentu a jest współwłasność to połowa jest zawsze własnością pozostałego przy życiu. Duga połowa dzielona jest równo pomiędzy posostałego przy życiu małżonka oraz dziaci zmarłego. Innymi słowy: jedno z małżonków ma 2 dzieci z poprzedniego związku, drugie - jedno. Umiera rodzic od jednego, żyjący dostaje swoja 1/2-gą oraz 1/2-gą z połowy współmałżonka. Razem dostaje on 3/4-te majątku. Dziecko zmarłego współmalonka dostaje 1/2 połowy po rodzicu czyli 1/4 całości. Gdy najpierw umiera rodzic dwóch, żyjący dostaje swoja 1/2-gą oraz 1/3 z drugiej połowy. Dostaje on w sumie 4/6 majątku. Dzieci zmarłego dostają po 1/3 połowy czyli po 1/6-tej. Nie jest to symetryczne ale takie jest prawo :-? Jeśli jest współwłasność. A u mnie jest rozdzielność. :roll: :roll: Wówczas pewnie te podziały między współmałżonka i dzieci zmarłego dotyczą tylko tej części majątku, która była własnościa zmarłego... Tylko w jakich proporcjach? karolcia14m03-11-2009, 13:15Analogicznie jak przy współwłasności. W przypadku śmierci męża jego część dzielona jest na ciebie i jego dzieci. Czyli np. gdy jest dwójka dzieci każdy z was ma prawo do 1/3 z jego majątku. W przypadku gdy wszystko jest przepisane na ciebie, dzieci te mają prawo do zachowku. Jeżeli są pełnoletnie i zdolne do pracy zachowek ten wynosi 50% tego co otrzymałyby gdyby dziedziczyły normalnie - czyli łącznie mają prawo do 1/3 majątku swojego ojca. Dla ciebie zostaje 2/3 z majątku męża. Dziękuję Ci Karolciu. A jak myslicie (może ktos wie z doświadczenia) gdyby doszło do sporu (zakładam jednak że NIE DOJDZIE....:-? ) mojego - drugiej żony - z dziecmi pierwszego męża, gdybysmy juz sami zostali i były jakies kłopoty z podziałem itp... to czy może się wtedy liczyć wszystko to co mąż zostawił pierwszej zonie po rozwodzie, a ona juz w części przekazała tymże dzieciom? Np pieniądze (duże!). Albo to co ma (np mieszkanie, które zostało dla niej po rozwodzie) ale po smierci będzie dla dzieci? Czy te rzeczy w ogóle w moim przypadku będą brane pod uwagę jako częśc spadku, która jest należna dzieciom męża więc jakoś odciąża nasz/mój majatek? Ja tyle pytam bo jestesmy teraz na etapie konkretnych ustaleń, ze chwilę wszystko spiszemy i to naprawde trzeba przemyslec bo sytuacja jest skomplikowana a przecież bardzo wazna... I nie chcemy ani sobie ani komuś zycia utrudniać nawet po smierci..:wink: Bardzo serdecznie Wam w ogóle dziękuja za dotychczasowa pomoc: EZS, Retros, Karolcia i wszyscy inni!! co zostawił, to zostawił. To będą jego dzieci dziedziczyć po niej. Chyba że tego mieszkania nie przekazał prawnie i nadal jest współwłaścicielem Przekazał. Prawnie. Czyli się już nie liczy. Tzn LICZY się, ale tylko w takim sensie, że mąż może miec tę świadomość, że jego dzieci dostana jeszcze przecież to co zostawił pierwszej żonie. Liczy się dla, że tak sie wyrażę, jego sumienia. Ale w tym aspekcie tym bardziej nie powinnam miec problemów z tym, że "dzielę" się z jego dziecmi a raczej że one "muszą dzielić sie ze mną" ...eee.. to jakos źle zabrzmiało... :-? :-? Ale jest przecież jakos tak, że jeśli juz teraz, kiedy jestesmy razem, przekażemy dzieciom jakies większe pieniądze, to one moga (powinny) byc odliczone od spadku (czy też zachówku)? Przekazał. Prawnie. Czyli się już nie liczy. Tzn LICZY się, ale tylko w takim sensie, że mąż może miec tę świadomość, że jego dzieci dostana jeszcze przecież to co zostawił pierwszej żonie. Liczy się dla, że tak sie wyrażę, jego sumienia. Ale w tym aspekcie tym bardziej nie powinnam miec problemów z tym, że "dzielę" się z jego dziecmi a raczej że one "muszą dzielić sie ze mną"Chyba za bardzo spekulujesz :) To co co dzieci męża dostana po jego eks to zupełnię nie dotyczy Waszego majatku. Oczywiscie mozna dywagować w kategoriach sumienia ale nie można w związku z tym budować żadnych formalnych uwarunkowań. Ale jest przecież jakos tak, że jeśli juz teraz, kiedy jestesmy razem, przekażemy dzieciom jakies większe pieniądze, to one moga (powinny) byc odliczone od spadku (czy też zachówku)?Formalnego związku między przekazywaniem dzieciom teraz nawet duzych pieniedzy a zachówkiem nie widze. Po śmierci jednego z Was w kategoriach formalnoprawnych liczyło sie będzie to co bedzie wówczas stanowiło mase spadkową. W takiej sytuacji tj. po dużych zastrzykach finansowych teraz, później możnaby sie spodziewać tego, ze nie będzie wystepowania o zachówek. Ale tylko spodziewać, bo sensowanej tj. egzekwowalnej formalizacji takiego czegoś ja sobie nie wyobrażam. Dla formalności nadmieniam, że nie jestem prawnikiem :) Kodeks Cywilny: "Art. 994. § 1. Przy obliczaniu zachowku nie dolicza się do spadku drobnych darowizn, zwyczajowo w danych stosunkach przyjętych, ani dokonanych przed więcej niż dziesięciu laty, licząc wstecz od otwarcia spadku, darowizn na rzecz osób nie będących spadkobiercami albo uprawnionymi do zachowku." Interpretacja: "OSA 1997/11-12 poz. 68 str. 44 Prawidłowa wykładnia art. 994 § 1 kc powinna być taka, że niemożność doliczania do spadku po upływie dziesięciu lat licząc wstecz od śmierci spadkodawcy dotyczy tylko darowizn, które dokonane były na rzecz osób obcych, nie będących ani spadkobiercami, ani uprawnionymi do zachowku." Czyli nawet jeśli minie 10 lat od darowizny, to i tak pozostali będą mieli do niej pewne prawa. Oznacza to, że wszystkie większe i formalnie przekazane darowizny mogą wejść w spadek. Ale nie drobne sumy przekazywane bez podatku. Trochę przekornie zastanawiam się, czy i ty nie miałabyś jakiś praw do mieszkania darowanego zonie czy dzieciom :wink: Ale chyba to nadinterpretacja. Ciekawe też, czy dzieci męża mają prawo do twojego domu, jeżeli udowodnią, że mąż łozył na jego budowę a ze wzgledu na rozdzielność były to też formy darowizny. Uważam nadal, ze ta sytuacja jest dość skomplikowana i, jeżeli boisz się pazerności dzieci, to idź do dobrego prawnika, zanim coś postanowisz, bo może się okazać potem, że nie masz ani firmy ani domu No właśnie Retros - ja tak trochę "spekuluję w imieniu męża" bo to on ma w zasadzie problem... Ciągle ma wyrzuty sumienia, że coś dzieciom MUSI, że POWINIEN i w związku z jego drugim małżeństwem żeby dzieci nie ucierpiały itp... Więc tak szukam argumentów dla niego.. Ale dziekuję bardzo w każdym razie! A z tym odliczaniem wczesniej darownych kwot (do odjęcia później) to ktoś już pisał, chyba w tym wątku, zaraz poszukam.. mnie się to wydaje sensowne, tylko pewnie trzeba to jakoś "uformalizować". Mam nadzieję, że inni tez z tego wątku wyciągają cos dla siebie............??? Ale do prawnika pójdę oczywiście. Po rozmowach tutaj będę wiedziała przynajmniej jakie pytania zadawać - to naprawdę bardzo ważne! Powered by vBulletin™ Version Copyright © 2022 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved. Spolszczenie: - Polski support vBulletin
Ulga na dziecko z poprzedniego małżeństwa - jak rozliczyć? Jeszcze w 2015 r. zwrot ulgi prorodzinnej wykazywało się w załączniku PIT-UZ , który dołączało się do zeznania rocznego PIT-36 (w przypadku m.in. prowadzenia działalności gospodarczej) lub PIT-37.
Dziedziczenie ustawowe rządzi się swoimi prawami. To znaczy jak nie napiszesz testamentu, to do dziedziczenia dojdą spadkobiercy ustawowi – zgodnie z zasadami opisanymi w kodeksie. Zastanawiasz się, o co chodzi z tym tytułem “jak to jest z tą drugą żoną”? Przecież żonę można mieć tylko jedną… Właściwie tak, ale wyjaśnię to na kolejnym przykładzie “z życia wziętym”. Wyobraź sobie panią Zosię, która ma całkiem spory majątek osobisty (nieruchomości, lokaty, biżuteria i te sprawy). To jej majątek osobisty – gromadzony od pokoleń, wiele składników tego majątku pani Zosia “dostała w spadku” po swojej mamie i babci. (tak, pani Zosia była szczęśliwą mężatką i z tym mężem miała też – oprócz majątku osobistego – majątek wspólny) Pamiętasz już pewnie – tak na marginesie – iż majątek osobisty też podlega dziedziczeniu? Na pewno tak, ale posłuchaj jak może to wszystko wyglądać w praktyce. Pani Zosia miała męża i dwoje dzieci. I to właśnie byli jej spadkobiercy ustawowi. O testamencie pani Zosia nie myślała, bo niby w jakim celu? Przecież miała męża i dzieci, z którymi była w dobrych relacjach, a co więcej dorosłe już dzieci dzieci regularnie dawały pieniądze na remonty i utrzymanie nieruchomości. Po pewnym czasie niestety pani Zosia zmarła. Niestety nikt jakoś nie pomyślał wtedy o sprawach spadkowych. (wiadomo, jak jest: nie było okazji ani czasu aby się tym zająć, starszy syn wyjechał do Anglii, aby tam podjąć pracę i nie miał kto się takimi sprawami zająć, wiadomo w sądach sprawy długo trwają, a zresztą wszyscy byli zgodni i nawet wizyta w kancelarii notarialnej nie wydawała się być czymś potrzebnym) Życie pisze jednak różne scenariusze. Po pewnym czasie od tego bardzo smutnego zdarzenia mąż pani Zosi – pan Zenon, który nie był przecież jeszcze starym człowiekiem, poznał miłą panią Grażynkę. Pomimo pewnych oporów i wątpliwości ze strony dzieci postanowił, iż ponownie stanie na ślubnym kobiercu. Jak pomyślał, tak też i zrobił. Taka decyzja ze strony ojca nie do końca spodobała się dzieciom i stosunki rodzinne uległy – delikatnie rzecz ujmując – pewnemu ochłodzeniu. Nie, nie było w sumie podstaw, aby kogoś wydziedziczać, zresztą pan Zenon nawet nie pomyślał o takich drobiazgach jak testament. Był jeszcze w końcu całkiem młody i zamierzał dość długo cieszyć się życiem. Pan Zenon na nowo cieszył się rodzinnym szczęściem, wierzył iż relacje nowej żony z jego dziećmi w końcu się ułożą i cała rodzina (wraz z dziećmi i malutkimi wnukami) usiądzie przy świątecznym stole. Pisałam już, iż życie pisze różne scenariusze? Niestety, taki też – niezbyt wesoły scenariusz miał miejsce i tym razem. Kilka lat po poślubieniu pani Grażynki pan Zenon niestety zginął w wypadku. (pamiętasz, że żadnego testamentu nie napisał, ani żadnych decyzji co do majątku nigdy podjął) Domyślasz się chyba, iż w tej sytuacji o “załatwieniu” polubownie całej sprawy przez drugą żonę i dzieci z pierwszego małżeństwa u notariusza nie było już mowy? Na pewne rzeczy nie masz wpływu (i takich spraw jest całkiem sporo). Ale są też rzeczy, na które wpływ masz całkiem realny. Naprawdę: to całe “planowanie spadkowe” to wcale nie taka głupia sprawa. Bo przecież na pewno nie chcesz, aby Twoje dzieci były współwłaścicielami Twojej nieruchomości z zupełnie obcymi osobami? I tak: każda sytuacja jest inna. Może akurat w Twojej sytuacji ten cały testament faktycznie jest czymś zupełnie zbędnym. Nie zachęcam też do zawierania nieprzemyślanych umów, np. darowizn. A jedyne do czego Cię namawiam, to: zastanów się spokojnie, przeanalizuj różne możliwości i podejmij decyzję, jaką uznasz za najlepszą. W czym mogę Ci pomóc?
Razem z Harris doczekał się syna Seana, ale wychowywał też dzieci żony z poprzedniego małżeństwa: Charlotte i Christophera. Adoptował ich po jej przedwczesnej śmierci.
Jestem po rozwodzie, była żona pobiera opiekę na nasze wspólne dziecko. Teraz jestem w drugim związku. Moja partnerka ma swoje dziecko z poprzedniego związku, mamy też jedno wspólne dziecko. Czy mogę wziąć dwa dni opieki na to ostatnie dziecko? – pyta czytelnik Naszym zdaniem tak, jeśli obecna partnerka i matka wspólnego dziecka nie skorzystała z takiego uprawnienia. Obowiązujące w tej kwestii przepisy budzą jednak wątpliwości. Przeanalizujmy je. Rodzice muszą się dogadać Art. 188 kodeksu pracy przyznaje pracownikowi wychowującemu przynajmniej jedno dziecko w wieku do 14 lat prawo do dwóch dni zwolnienia od pracy w ciągu roku kalendarzowego, z zachowaniem prawa do wynagrodzenia. Te dwa dni powinny być wykorzystane na opiekę nad dzieckiem, choć w praktyce pracodawca nie ma możliwości sprawdzenia, co zrobi z nimi pracownik. Równie dobrze może je potraktować jako dodatkowy urlop wypoczynkowy. Tym cenniejszy, że w razie niewykorzystania przepada, bo nie przechodzi na następny rok kalendarzowy tak, jak zwykły urlop. Nie ma znaczenia liczba dzieci na wychowaniu. Dwa dni płatnego zwolnienia przysługują na wszystkie wychowywane dzieci, a nie na każde z nich. To oznacza, że ojciec czy matka pięciorga pociech dostanie tylko dwa wolne dni na opiekę, tak samo jak rodzice jedynaka. Z art. 189 (1) kodeksu pracy wynika, że jeżeli oboje rodzice lub opiekunowie dziecka są zatrudnieni, z uprawnienia tego może skorzystać jedno z nich. Dopuszczalna jest także sytuacja, w której rodzice dzielą się zwolnieniem tak, że jedno wykorzystuje jeden dzień, a drugie drugi. W praktyce zwolnienie jest udzielane po złożeniu przez pracownika oświadczenia, że drugi rodzic nie zamierza skorzystać ze zwolnienia albo oboje chcą się zwolnieniem podzielić. Nie jest przy tym istotne, czy rodzice (opiekunowie) są małżonkami. Wystarczy, że to z rodziców, które zamierza skorzystać ze zwolnienia wychowuje dziecko, czyli nie jest pozbawione praw rodzicielskich względem tego dziecka. Potwierdza to opinia MPIPS z 20 października 2011 w sprawie art. 188 i 189 wydana na wniosek "Rzeczpospolitej": w ocenie MPiPS uprawnienie do zwolnienia dotyczy pracowników "wychowujących dziecko" w znaczeniu prawnym. Tu trzeba się posiłkować przepisami kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, a te z całą pewnością pozwalają stwierdzić, że prawo do wolnego na dziecko ma rodzic, któremu przysługuje władza rodzicielska nad tym dzieckiem i który faktycznie uczestniczy w procesie jego wychowania. Rodzic niebędący małżonkiem może zatem wziąć wolne, jeśli spełnia te warunki, a były partner odstąpi mu swoje uprawnienie, tj. oświadczy, że nie skorzysta z dodatkowego urlopu rodzicielskiego. Jeden pracownik w dwóch rodzinach Sytuacja komplikuje się wówczas, gdy pracownik-rodzic ma dwoje lub więcej dzieci z różnych związków i wychowuje każde z nich. Autopromocja Specjalna oferta letnia Pełen dostęp do treści "Rzeczpospolitej" za 5,90 zł/miesiąc KUP TERAZ Przykład Pan Leszek ma dwoje dzieci: córkę z pierwszego, nieformalnego związku oraz syna z małżeństwa z panią Basią. Pani Basia nie pracuje, więc nie korzysta z uprawnień pracowniczych, w tym z prawa do zwolnienia na opiekę nad dzieckiem. Chce je natomiast wykorzystać pan Leszek. W tym samym roku kalendarzowym wolne na dziecko wykorzystała również pierwsza partnerka pana Leszka. Czy w tej sytuacji pan Leszek może skorzystać ze zwolnienia? Czytając literalnie przepisy art. 188 i 189 (1) można wysnuć wniosek, że nie, gdyż został wykorzystany limit przysługujący obojgu rodzicom dziecka (dzieci). Nie jest on wszakże zależny od liczby posiadanych dzieci, również dzieci z różnych związków – jak stwierdził Główny Inspektor Pracy w stanowisku z 7 listopada 2011 r.. Naszym zdaniem należy jednak przyjąć, że limit dwóch dni odnosi się osobno do każdego związku, z którego pochodzą dzieci. W przeciwnym wypadku dochodziłoby do sytuacji, w której wykorzystanie zwolnienia przez pierwszą partnerkę pozbawiłoby pracownika możliwości skorzystania z wolnego na dziecko pochodzące z drugiego związku. To zaś raczej kłóci się z celem, jaki przyświecał ustawodawcy, gdy przyznawał rodzicom zwolnienie na opiekę nad dzieckiem oraz zasadami współżycia społecznego. Jeśli zatem pracownik założył nową rodzinę, to prawo do wolnego na opiekę nad dzieckiem z tej rodziny jest niezależne od uprawnienia przysługującego na dziecko z pierwszego związku. Taka interpretacja nie rozwiewa jednak wszystkich wątpliwości. Wyobraźmy sobie bowiem sytuację, w której obie mamy nie chcą lub nie mogą korzystać ze zwolnienia przysługującego na podstawie art. 188 Czy wtedy ojciec ich dzieci nabywa prawo do dwóch dni urlopu na każde z nich? Trudno wyobrazić sobie, by pracodawca z automatu udzielił czterech dni zwolnienia. Odnosząc się do sytuacji czytelnika: jeśli w tym samym roku jego pierwsza partnerka skorzystała z wolnego na dziecko i druga partnerka wykorzystała wolne na swoje własne dziecko, to powstaje pytanie, czy wspólne dziecko ze związku czytelnika i drugiej partnerki jest już w ogóle pozbawione rodzicielskiego przywileju? Te pytania świadczą o tym, że uprawnienia pracownika- rodzica z dziećmi z różnych związków wymagają doprecyzowania w obowiązujących przepisach. KOMENTARZ Krzysztof Gąsior, adwokat w K&L Gates Jamka Rzeczywiście, przepisy kodeksu pracy nie dają jednoznacznej odpowiedzi jak korzystać z uprawnienia do wolnego na opiekę nad małoletnim w przypadku, gdy pracownik wychowuje dzieci z różnych związków. W mojej opinii, należy się odwołać do celu tych przepisów. Jest nim zagwarantowanie, że w danej rodzinie rodzice mają prawo do 2 dodatkowych dni wolnych w roku. Ich decyzją jest czy całą pulę wykorzysta jedno z rodziców, czy podzielą się dniami wolnymi. Jeżeli matka dziecka z pierwszego związku wykorzystała 2 dni wolnego, to ojcu nie będzie przysługiwało zwolnienie z tytułu wychowywania tego dziecka. Nie ma natomiast podstaw, aby pozbawiać go prawa do wolnego z tytułu wychowywania potomstwa w drugim związku. Może on więc skorzystać z dwóch dni opieki na dziecko z drugiego związku, o ile oczywiście nie wykorzysta ich partnerka. Nie jest jednak możliwa sytuacja, aby pracownikowi przysługiwały 4 dni zwolnienia. Zgodnie z art. 188 kp, maksymalny wymiar wolnego należnego jednemu pracownikowi wynosi 2 dni, bez względu na ilość wychowywanych dzieci i ilość związków, z których pochodzą.
§ Alimenty na pełoletnie dziecko (odpowiedzi: 2) Córka męża z poprzedniego małżeństwa jako 16-to latka została przez Sąd uznana za zdemoralizowaną i umieszczona w rodzinie zastępczej. Z chwilą § Alimenty na małoletnie dziecko i na żonę (odpowiedzi: 5) Witam! Borykam się z następującym problemem.
Jedną z podstawowych ulg odliczanych przez podatników w zeznaniu rocznym jest ulga na dziecko. Sytuacja rodziców może być bardzo różna, co powoduje, że obserwujemy wiele nietypowych przypadków. Ciekawym zagadnieniem jest możliwość odliczenia ulgi na dziecko z poprzedniego małżeństwa. Czy przepisy prawa dopuszczają taką możliwość? Zasady korzystania z ulgi prorodzinnej Aby odpowiedzieć na postawione pytanie, musimy sięgnąć do przepisów regulujących ulgę prorodzinną. Zgodnie z art. 27f ust. 1 ustawy PIT: „od podatku dochodowego podatnik ma prawo odliczyć kwotę obliczoną zgodnie z ust. 2 na każde małoletnie dziecko, w stosunku do którego w roku podatkowym: wykonywał władzę rodzicielską; pełnił funkcję opiekuna prawnego, jeżeli dziecko z nim zamieszkiwało; sprawował opiekę poprzez pełnienie funkcji rodziny zastępczej na podstawie orzeczenia sądu lub umowy zawartej ze starostą”. W myśl natomiast art. 27f ust. 3 i ust. 4 ustawy PIT: „W przypadku gdy w tym samym miesiącu kalendarzowym w stosunku do dziecka wykonywana jest władza, pełniona funkcja lub sprawowana opieka, o których mowa w ust. 1, każdemu z podatników przysługuje odliczenie w kwocie stanowiącej 1/30 kwoty obliczonej zgodnie z ust. 2 za każdy dzień sprawowania pieczy nad dzieckiem. Odliczenie dotyczy łącznie obojga rodziców, opiekunów prawnych dziecka albo rodziców zastępczych pozostających w związku małżeńskim. Kwotę tę mogą odliczyć od podatku w częściach równych lub w dowolnej proporcji przez nich ustalonej”. Zacytowane przepisy wskazują zatem na warunki, które muszą być spełnione, aby odliczenie ulgi od podatku było możliwe. Zwróćmy uwagę, że kluczowe jest wykonywanie władzy rodzicielskiej. Przepis nie warunkuje możliwości skorzystania z ulgi wyłącznie w stosunku do dzieci z aktualnego małżeństwa. Taka konstrukcja przepisów prowadzi nas zatem do wniosku, że jeżeli rodzic wykonuje władzę rodzicielską wobec dziecka z poprzedniego małżeństwa, to ma on prawo do odliczenia ulgi. Oczywiście w tym zakresie należy uwzględnić ewentualne odliczenie dokonane przez matkę dziecka. Jak widać z przedstawionych przepisów, proporcja odliczenia jest dokonywana również co do sprawowania opieki w danym miesiącu. Powoduje to, że bardzo ważne jest porozumienie pomiędzy rodzicami dziecka. Przykład 1. Podatnik ma dziecko z poprzedniego małżeństwa. Jego władza rodzicielska nie została w żaden sposób ograniczona i aktywnie uczestniczy w jego wychowywaniu. Była żona nie korzysta z odliczenia ulgi na dziecko. To oznacza, że podatnik w swoim rocznym zeznaniu może skorzystać z niej w pełnym wymiarze. Jeżeli podatnik w roku podatkowym sprawował władzę rodzicielską w stosunku do dziecka z poprzedniego małżeństwa, to może skorzystać z ulgi na dziecko w swoim rocznym zeznaniu podatkowym. Przesłanka wykonywania władzy rodzicielskiej Warto również pochylić się nad wyjaśnieniem elementarnego warunku, jakim jest wykonywanie władzy rodzicielskiej. Kluczowy jest tutaj fakt, że musi być ona wykonywana w sposób aktywny. Samo posiadanie władzy rodzicielskiej w sytuacji, gdy rodzic nie uczestniczy w wychowywaniu dziecka, nie jest wystarczającą okolicznością uprawniającą do skorzystania z odliczenia. Jak wskazał NSA w wyroku z 7 listopada 2019 r., II FSK 1174/19, dla skorzystania z ulgi konieczny jest nie tylko sam fakt bycia rodzicem posiadającym władzę rodzicielską, lecz także wykazanie czynnego uczestniczenia w procesie wychowania dziecka, rozumianego jako osobiste zajmowanie się dzieckiem i jego sprawami, tj. podejmowanie obowiązków w zakresie zaspokajania potrzeb fizycznych i duchowych – mieszkania, wyżywienia, zdrowia, bezpieczeństwa, edukacji, wychowania, wypoczynku, kultury i rozrywki, co nie sprowadza się wyłącznie do zagadnień związanych z alimentacją i łożeniem na dziecko. Dopiero tak rozumiane wykonywanie władzy rodzicielskiej daje prawo do ulgi prorodzinnej określonej w art. 27f ustawy PIT. Kluczowe w kontekście możliwości korzystania z odliczenia jest nie tylko samo posiadanie władzy rodzicielskiej, lecz także jej aktywne i faktyczne wykonywanie. Ulga na dziecko z poprzedniego małżeństwa a wspólne rozliczenie małżonków W dotychczasowych rozważaniach wskazaliśmy na możliwość odliczenia przez podatnika ulgi na dziecko z poprzedniego małżeństwa. Mając na uwadze te informacje, zastanówmy się, czy taka możliwość wystąpi również w przypadku, gdy podatnik chce rozliczyć się wspólnie z aktualną małżonką. Zasadniczo nie ma przeszkód, aby we wspólnym rozliczeniu małżonków uwzględnić ulgę na dziecko z poprzedniego małżeństwa jednego z małżonków. Co więcej, taka ulga przysługuje również w sytuacji, gdy małżonek ten nie osiąga w roku podatkowym żadnych dochodów. Jak bowiem zauważył Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej w interpretacji z 20 listopada 2019 r., nr w sytuacji kiedy rodzic dziecka nie uzyskuje dochodów, a małżonkowie dokonują wspólnego rozliczenia, rodzic ma prawo do odliczenia ulgi na dziecko, ponieważ podatek jest określany na imię obojga; tym samym odliczenie jest dokonane od podatku obliczonego na imię obojga małżonków. Należy w pełni zgodzić się z powyższym stanowiskiem. Art. 6 ust. 2 ustawy PIT wprost wskazuje, że w przypadku wspólnego rozliczenia małżonków podatek określa się na imię obojga małżonków w podwójnej wysokości podatku obliczonego od połowy łącznych dochodów małżonków. Powoduje to, że od wspólnego zobowiązania podatkowego podatnik może odliczyć ulgę na dziecko z poprzedniego małżeństwa, nawet jeżeli w danym roku nie osiąga żadnych dochodów podlegających opodatkowaniu. Przykład 2. Podatnik przez cały rok podatkowy pozostawał w związku małżeńskim, jednakże nie osiągnął żadnego dochodu. Przez cały rok sprawował aktywną władzę rodzicielską wobec dziecka z poprzedniego małżeństwa. W rocznym zeznaniu podatkowym podatnik ma prawo do rozliczenia się wspólnie z aktualną małżonką i ma prawo do odliczenia ulgi na dziecko z poprzedniego małżeństwa (z uwzględnieniem ewentualnej proporcji odliczenia przysługującej matce dziecka). Podkreślmy, że w takiej sytuacji każdy z małżonków ma prawo do dokonywania przysługujących mu odliczeń. Z ulgi na dziecko z poprzedniego małżeństwa może skorzystać również podatnik, który nie uzyskuje dochodów, jednakże rozlicza się wspólnie z aktualnym małżonkiem. Ulga prorodzinna jako odliczenie Przypomnijmy, że potocznie określana ulga na dziecko jest tak naprawdę odliczeniem od podatku. Odliczenia dokonuje się jednorazowo w zeznaniu rocznym, co oznacza, że nie ma możliwości odliczania ulgi w trakcie roku w zaliczkach na podatek. Jak podaje art. 27f ust. 5 ustawy PIT, odliczenia dokonuje się w zeznaniu rocznym, podając liczbę dzieci i ich numery PESEL, a w przypadku braku tych numerów – imiona, nazwiska oraz daty urodzenia dzieci. Na żądanie organów podatkowych, podatnik jest obowiązany przedstawić zaświadczenia, oświadczenia oraz inne dowody niezbędne do ustalenia prawa do odliczenia, w szczególności: odpis aktu urodzenia dziecka; zaświadczenie sądu rodzinnego o ustaleniu opiekuna prawnego dziecka; odpis orzeczenia sądu o ustaleniu rodziny zastępczej lub umowę zawartą między rodziną zastępczą a starostą; zaświadczenie o uczęszczaniu pełnoletniego dziecka do szkoły. Celem dokonania odliczenia ulgi na dziecko od podatku należy ulgę wykazywać w rocznym zeznaniu podatkowym oraz w załączniku PIT/O. Przechodząc do podsumowania i jednocześnie udzielając odpowiedzi na postawione we wstępie pytanie, należy podkreślić, że podatnik może skorzystać z ulgi na dziecko z poprzedniego małżeństwa. Możliwość taka wystąpi w sytuacji, gdy spełnione są ustawowe warunki odliczenia. Żaden przepis ustawy nie zabrania dokonywania odliczenia ulgi na dziecko z poprzedniego małżeństwa zarówno w indywidualnym, jak i we wspólnym zeznaniu rocznym.
GoJWr. 281 98 106 306 455 486 60 423 333
dziecko żony z poprzedniego małżeństwa